niedziela, 21 września 2014

Małoletni leser

Po trzech tygodniach czynnej pracy zawodowej w charakterze nauczyciela przedszkola nadal tkwię w euforii.
Przepraszam, tkwiłam do dziś.
Przed chwilą usłyszałam że dziecko nie otrzymało promocji do drugiej klasy podstawowej
(!) ponieważ nie chce mu się uczyć. I wybaczcie, mój profesjonalizm diabli wzięli. Bo jak do jasnej cholery, można stwierdzić że to wina dziecka? Nie czyta bo mu się nie chce. Nie pracuje w domu bo mu się nie chce. Odejmowania się nie nauczyło bo mu się nie chce. "No nie chce się uczyć gamoń (!) jeden." Mama wychodzi z założenia że po pierwszym przekroczeniu progu szkoły, dziecko natychmiast zyskuje kompetencje na miarę ambitnego studenta i jej rola sprowadza się do wydelegowania geniusza do placówki.
Miał być dłuższy tekst, ale czy można tu dodać coś jeszcze?