wtorek, 6 stycznia 2015

Aktywna ja

Moja przygoda z szóstką nie zakończyła się happy endem. Biegnie było ok dopóki nie zaczęłam pracować - doba mi się skurczyła. Co prawda z etatem się właśnie rozstałam ale nie mogę się zmobilizować do codziennego sapania na kapryśnym powietrzu.
Ok. Dość wykrętów. Nie chce mi się. No nie chce mi się i już. Ale to nie znaczy że nie czuję potrzeby aktywności fizycznej. Zakupy, gotowanie, spacery, noszenie 12 kg rozkosznej żywej wagi to też aktywność ale nie o taki wysiłek mi chodzi.
No i niechcący odkryłam metodę na siebie. Przysiady. Wchodzę do kuchni pach dyszkę, zabawa z córkami - dwie dyszki, zaczynam sprzątanie - dyszka. Do tego w tzw. międzyczasie zamieniam w ciężarki butelkę wody, napinam mięśnie brzucha. Do tego trzy razy dziennie robię deskę (oparta na łokciach i palcach stóp, ciało w pozycji prostej i jak najdłużej staram się utrzymać pozycję) i już.
Nie muszę wygospodarować konkretnego czasu ani się specjalnie przygotowywać. Wyszukany trening to nie jest, jednak lepszy taki w praktyce niż inny w teorii.

sobota, 3 stycznia 2015

Antytalent :)

Talentu plastycznego nie mam za grosz. Żałuję ale cóż...
Nie przekonuje to mojej córeczki więc próby podejmuję. I proszę. Arcydzieło to nie jest ale myślę że jak na popołudniowe rysowanie z córką może być.