Odpocznę to znaczy? Wyśpię się? Legnę pod kocem? Przeczytam książkę? Kuszące, kuszące.
Więc na mój dzień składa się pranie, sprzątanie, gotowanie, spacer z dziećmi, spacer z psem, zakupy, czytanie bajek, robienie kanapek, planowanie, szybkie sprawdzanie poczty, załatwianie spraw bieżących. I obietnica. Że jutro odpocznę.
To teraz wyobraźmy sobie wymarzony dzień kiedy to odpoczywam bez zgiełku, harmidru, bez oczekiwań.
Budzą mnie promienie wysoko już zawieszonego słońca. Przeciagam się leniwie i powoli w mej głowie kiełkuje myśl o śniadaniu. Trudno, idę i robię sobie jakąś kanapkę i popijam szklanką wody. Wracam do łóżka, czytam gazetę lub ksiażkę. Ciekawy fragment - zapamiętać. Obiadu robić nie muszę, tak jak i nie muszę robić się na bóstwo. Mam czas na bloga, na eseje, na konkursy, na szukanie książek i cekawych przepisów kulinarnych. Wygrałam zieloną herbatę i audiobook "Poczytaj mi mamo".
Zaraz... Nie ma męża z którym zapamietanym cytatem mogę się podzielić, który będzie cieszył się z moich wygranych, sukcesów. Nie ma córki czekającej na kolejną pozycję w biblioteczce. W połowie przepisu uświadamiam sobie że przecież nie lubię dyni. Ba! Przecież nie gotuję, bo sobie kulinarnej niespodzianki nie zrobię. A zielona herbata obrasta pajęczyną w najciemniejszym kącie szafki.
Mam ciszę, nie mam obowiązków, mam czas, mam spokój. I jestem zmęczona, tak naprawdę zmęczona. Samotnością.
Zmęczeniem którego nie da się odespać.