środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Ciepło, ciepło, coraz cieplej, w zatwardziałej duszy żarzy się iskierka. Może to jeszcze nie płomień, może to tylko na chwilę ale w noc cudów wszystko się może zdarzyć, wszak mówią że to wieczór przemawiania ludzkim głosem. To wieczór dodatkowego nakrycia przesyconego zapachem sianka pod śnieżnobiałym obrusem, wieczór tradycji i dobrych uczynków, wspomnień spływających z włosem anielskim. I nagle... do głosu dochodzi nadzieja, że wszystko jeszcze przed nami. Wiara w miłość i dobroć, w ich moc odświętną i codzienną. Dusza przybiera barwy choinkowych lampek, wesoło wyśpiewując "Hej kolęda, kolęda!!!".
A kiedy już przebrzmią dzwonki Świętego Mikołaja, ucichnie śmiech dzieci i babci tradycyjne "to uchle nie uszka", przy zapachu świerku i egzotycznych pomarańczy, zanurzamy się w błogości Świąt wyjątkowych. Świat niepowtarzalnych. Świąt których istotą jest obdarowanie bliskich. To od nas zależy czym zechcemy się podzielić.

Wesołych Świąt!

niedziela, 2 listopada 2014

Scenariusz Odloty ptaków

Przyszła jesień piękna, złota. Teraz nadciąga chłód i cała plejada bakcyli. Aż mi głos odebrało, niestety dosłownie. Otwieram usta i ... nic.
W takim razie muszę się wyrazić zawodowo niewerbalnie.


Scenariusz dla czterolatków

ODLOTY PTAKÓW

   Cele:
  • rozwijanie umiejętności swobodnych wypowiedzi
  • dostrzeganie różnic między gatunkami ptaków
  • wdrażanie do odczuwania empatii wobec zwierząt
  • uważne słuchanie tekstu wiersza
Metody:
  • przekazu wiedzy
  • samodzielnych doświadczeń dziecka
  • aktywizujące
Formy aktywności dziecka:
  • werbalna
  • ruchowa
  • muzyczna
  • plastyczna
Środki dydaktyczne:
Wiersz "Sójka" Jana Brzechwy, tamburyn, ilustracje ptaków odlatujących do ciepłych krajów (bocian, słowik, czapla, jaskółka) i pozostających na zimę (wróbel, sroka, dzięcioł,sójka), ilustracja klucza ptaków, ilustracje ptaków pocięte na kilka części.

Wprowadzenie:
Nauczyciel inicjuje rozmowę na temat zdobytej dotychczas wiedzy przez dzieci na temat jesieni. Czyta wiersz "Sójka" Jana Brzechwy.

Sytuacja dydaktyczno-wychowawcza I:
Nauczyciel pozwala dzieciom na swobodne wypowiedzi wykorzystując ich dotychczasową wiedzę na temat przygotowywania się ptaków do zimy. Dzieci zapoznają się ze zdjęciami sójki i innych ptaków pozostających w Polsce na zimę. Starają się zapamiętać ich cechy charakterystyczne. Następnie oglądają ilustracje przedstawiające ptaki odlatujące jesienią do ciepłych krajów.
Nauczyciel miesza zdjęcia a uczniowie starają się nazwać znajdujące się na nich gatunki ptaków i pogrupować na migrujące i pozostające w kraju przez cały rok.
Wspólnie z nauczycielem zastanawiają się dlaczego część ptaków odlatuje jesienią.

Sytuacja dydaktyczno-wychowawcza II:
Nauczyciel pokazuje dzieciom ilustrację przedstawiającą klucz żurawi.
Inicjuje zabawę w odlatujące żurawie. Gdy nauczyciel na tamburynie wybija szybki rytm żurawie są rozproszone, a gdy wolno i spokojnie – lecą w kluczu.

Sytuacja dydaktyczno-wychowawcza III:
Dzieci otrzymują rysunek ptaka/ptaków pocięty na kilka części i podejmują próbę ułożenia go w całość. Starsze dzieci mogą układać rysunek wcześniej przez siebie pokolorowany.

Oczekiwane rezultaty:
Dziecko słucha tekstu wiersza ze zrozumieniem, poznaje wybrane gatunki ptaków odlatujące na zimę do ciepłych krajów i pozostających w Polsce, zna niektóre charakterystyczne zwyczaje ptaków (tworzenie kluczy), podejmuję próbę odróżnienia i nazwania wybranych gatunków ptaków, potrafi złożyć obrazek w całość z kilku elementów.

Komentarz metodyczny:
Ważnym elementem pracy jest znajomość możliwości dziecka i stopniowanie trudności.
Jeśli dzieci wykazują zainteresowanie tematem można wprowadzić kolejne zabawy:
  • Rysowanie na dużym arkuszu papieru "toru ptasich akrobatów" – pętli i spirali.
  • Zabawa w "przystanki sójki" – łączenie kropek.
  • Zabawa ruchowa w "spłoszone ptaki". Dzieci rozkładają na dywanie koła z szarf. Swobodnie biegają po sali. Na hasło "kot" uciekają do swoich domków.   

niedziela, 21 września 2014

Małoletni leser

Po trzech tygodniach czynnej pracy zawodowej w charakterze nauczyciela przedszkola nadal tkwię w euforii.
Przepraszam, tkwiłam do dziś.
Przed chwilą usłyszałam że dziecko nie otrzymało promocji do drugiej klasy podstawowej
(!) ponieważ nie chce mu się uczyć. I wybaczcie, mój profesjonalizm diabli wzięli. Bo jak do jasnej cholery, można stwierdzić że to wina dziecka? Nie czyta bo mu się nie chce. Nie pracuje w domu bo mu się nie chce. Odejmowania się nie nauczyło bo mu się nie chce. "No nie chce się uczyć gamoń (!) jeden." Mama wychodzi z założenia że po pierwszym przekroczeniu progu szkoły, dziecko natychmiast zyskuje kompetencje na miarę ambitnego studenta i jej rola sprowadza się do wydelegowania geniusza do placówki.
Miał być dłuższy tekst, ale czy można tu dodać coś jeszcze?


piątek, 15 sierpnia 2014

Prywatne koszary

- Czemu to wzięłaś?
- Znów rozlałaś wodę!
- Po co Ci te zabawki?
- Właśnie posprzątałam a Ty się tu z kredkami rozkładasz!
- Sofio! Nie bądź niegrzeczna!
- Zostaw to! 
- Nie mam czasu?
- Co chcesz?!
- Za mała jesteś.

W mojej głowie ciąg tych wykrzykników zlewa się w niezrozumiały bełkot, szybko przechodzący w szum, tło. Mogłabym zostać w tym letargu, gdyby nie fakt że jest on skierowany nie w moją stronę a uderza w moją czteroletnią córkę. Dziadkowie (podobno z założenia są od rozpieszczania) zamieniają czas zabaw w koszary. Dziadek wykrzykuje komendy, babcia niczym z karabinu wypuszcza serie zastrzeżeń. Proszę, tłumaczę, argumentuję i tu kolejna seria w moją stronę. Teść próbuje pokrzykiwać, mama odwraca kota ogonem. 
Dziecku można wszystko wytłumaczyć, jest ciekawe świata i dąży do wiedzy, do poznania różnych mechanizmów. Dziecko wszystkiego się uczy, przez zabawę odkrywa świat, metodą prób i błędów dochodzi do jakże ważnej świadomości konsekwencji swoich działań. Dziecko wyłączy swój zmysł po pierwszej minucie bełkotu, wrzaskliwe komendy odbierze jako atak więc walorów wychowawczych zero. 

I nagle okazuje się, że największym problemem wychowawczym stało się dotarcie do wapniaków, którzy już nie potrafią słuchać. Ba, nie chcą nawet. Dziadek liczy dzieci które w swym życiu wychował jako argument niepodważalnego autorytetu. Szkoda że licząc zapomniał, o własnych...


Dzieci i zegarki nie mogą być stale nakręcane. Trzeba im także pozwolić chodzić.
Jean-Paul Sartre   







wtorek, 12 sierpnia 2014

Dzień dobry bardzo, ma Pani szczęście...

Natrętny dźwięk telefonu wdziera się brutalnie w mą mocno senną resztkę świadomości. Szybko wciskam zieloną słuchawkę (7 rano więc na pewno pilne) i potykając się o łóżeczko wypadam na korytarz by tylko nie obudzić bobasa.
- Dzień dobry bardzo! Ambroży Wspaniały się kłania, przyzna Pani że miło odebrać dobrą wiadomość w tak piękny poranek, prawda?
-Yyyyyy?
-Tak, rozumiem, sam zaniemówiłem gdy dowiedziałem się jak wspaniałą niespodziankę przygotowała dla Pani firma Spełnienie Pragnień. Otóż z okazji Święta Świstaka postanowiłem właśnie Panią obdarować cudowną oryginalną (!) włoską (!) bielizną zupełnie za darmo (!)
- Nie, dziękuję.
- Jak już wspomniałem, ma Pani niebywałe szczęście.
- Miałabym, gdyby mnie Pan nie obudził. Nie chcę bielizny, za przesyłkę nie zapłacę.
- Rozmiar może pani wybrać, fason jest idealny [...]

W końcu moje szare komórki zaczęły funkcjonować mimo anielskiego, ciut zbyt kobiecego jak na me gusta, głosu Pana telemarketera. Czas zakończyć kulturalnie pasjonującą wymianę zdań.
- Nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy.
TYYYYYT.
A gdzie miłego dnia?

poniedziałek, 14 lipca 2014

Męskie remedium

Zastanawiałyście się kiedyś po co nam faceci? Seks, dzieci, kasa - różne argumenty docierały do mych uszu.
A ja Was Panowie uwielbiam. Nawet mąż mi takowe wyznanie wybaczy.

Spotkanie z koleżanką przebiega pod znakiem "Tak mi źle", "On jest be", "Życie niesprawiedliwe". No i ja rozumiem, bo prawda to nawet. A jak już tak źle to wchodzi na tapetę inna koleżanka, co to jakaś wybrakowana, nie taka albo, co gorsze, aż nazbyt wzorcowa itp.

Wychodzę z mężczyznami. Dwie godziny śmiechu, ulubiona pizza, a wszystko dopełnione kilkoma głębokimi myślami wartymi zapamiętania. Bo facet nie musi jęczeć i biadolić żeby to co mówi miało sens.
Także przepraszam przyjaciółki, koleżanki i znajome. Cenię sobie waszą obecność ale żeby udźwignąć na barach wszystkie troski, potrzeba mi ryczących salw męskiego śmiechu.
Ot co!

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Bajka "Przygoda Królików"

Bajeczka napisana jakiś czas temu na konkurs. Na szybko, z użyciem konkretnych haseł ale nawet znośna wyszła.

Przygoda Królików

Słoneczny poranek przegnał nocny deszcz
A razem z chmurami, niespokojny dreszcz.
Wiosenny deszczyk jest nawet przyjemny
Lecz taki wodospad to werbel wojenny.
Królik główkę wystawił, oczkami zaświecił,
A za nim wyjrzały króliczkowe dzieci.
Wiatr południa przywiał ciepły zapach lata
"Pora na przygodę" zapowiedział tata.
Dla królika przygoda rzecz to niesłychana
Na co dzień ostrożna jest królicza mama.

"Na piaszczystą plażę zabiorę was dzieci
Wykąpać się pora i brudem nie grzeszyć"
Jak powiedział tak zrobił tata mądry
A musicie wiedzieć że bywał też krnąbrny
Gdy był mały nie słuchał rad swego tatusia
Mimo uszu puszczał, co rzekła mamusia.
Kpił z niebezpieczeństwa, rodzicielskich rad
Bo on był odważny, bohater i chwat.
Szczęścia dużo miewał, nieco mniej rozumu
I nadal nie słuchał mądrości od tłumów.

Zaprowadził dzieci na skaliste wybrzeże
A za skałą czyha niebezpieczne zwierzę.
Wilk już zęby szczerzy, cieszy się na obiad,
Króliczek go spostrzegł, nieco nawet pobladł,
Nie był jednak tchórzem, wbrew znanej pogłosce
Nadepnął na kamyczek "tak, to będzie ostre".
"Uciekajcie" krzyknął, nie musiał powtarzać,
Nikt z wilkiem nie chciał po plaży się tarzać.
Udał że się potknął, padł, udał martwego
Wilk radośnie skoczył i dopadł do niego.

Wtem gwiazdy rozbłysły w pełnej barw feerii
Wilk z bólu wyje, w oczach mu się mieni
Mały kuje go mocno aż spycha z urwiska
Górska ścieżka w dole wilkowi już bliska.
Przygoda to była, oj nie byle jaka,
W niełaskę popadł nieostrożny tata.

Dobrze że mama krótko się gniewała
Lecz przed każdą wyprawą dzieci przestrzegała,
Pole słoneczników czy łany pszenicy,
Wszędzie mogą czyhać niegrzeczni zbójnicy.
Drugi morał z tej bajki poznać każdy chce
Mądrość kochani nie pyta o wiek.




środa, 25 czerwca 2014

Dawca szpiku

Głupota ludzka nie zna granic. Żeby jeszcze cudza to jakoś bym to zniosła. Ale nie. Głupota własna. Moja osobista.
Od kilku lat zastanawiałam się nad zostaniem potencjalnym dawcą szpiku. Najpierw nasłuchałam się głupot o niebezpiecznym i bolesnym procesie pobierania szpiku. Kiedy już sprawdziłam że te rewelacje mogę włożyć między bajki stwierdziłam że jestem na tak.
Zaszłam w ciążę raz, potem drugi, połóg, karmienie. Druga córka skończyła dziesięć miesięcy a ja wiedziona impulsem siadłam przed internetem i weszłam na stronę rejestrującą ludzi chętnych do oddania cząstki siebie.
I jestem wściekła! Na siebie.
Zarejestrować mogłam się nawet będąc w ciąży, po prostu w okresie ciąży i po porodzie byłabym w bazie zawieszona. Nigdzie nie muszę jeździć, materiał do wstępnych analiz DNA wysyłam pocztą po otrzymaniu korespondencji z próbnikiem. Rejestracja trwa krócej niż 5 minut.

Jak pomyślę że przez opieszalstwo, moje, prywatne, ktoś nie zdążył, nie dostał szansy...

Ja zarejestrowałam się tu, jest kilka innych stron gdzie można to zrobić. To bez znaczenia bo baza jest jedna, wspólna.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

...

Dorosłość.
Dzieciństwo i zapach polnej róży.
Konwalia wieczorem przywołuje majowe pejzaże.
Rozmaryn, bazylia i skórka pieczonego chleba - ostatnia cząstka Tej której już nie ma.
Trzaśnięcie drzwiami.
Podniesiony głos.
Dorosłość nie przynosi ukojenia.


piątek, 9 maja 2014

Odpowiedzialność

-Nie wiem co mam robić...
-To Twoje życie i Twoje decyzje.
-No ale co myślisz?
-...
-No to co byś zrobiła na moim miejscu?
-Posłałabym na drzewo.
-Bo ja wiem...
-JA bym tak zrobiła.
-Aha.

Kilka godzin później.
-Gdyby nie presja to bym nie posłała.
-??? 
-Każdy mi mówi co mam robić!


Zawsze wydawało mi się że ludzie dorośli powinni brać odpowiedzialność za podjęte w życiu decyzje. Życie właśnie to potwierdziło. Wydawało mi się.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Audiobooka czar(t) ?

Jadę tramwajem. 
Babcia z niesmakiem zerka na nastolatka ze słuchawkami w uszach. 
Zaczeło się. 
- "Jadziu, co za czasy, co za czasy?! Kiedyś to człowiek nie słyszał o żadnym analfabetyzmie. Jak dostał linijką po łapach to na pamięć strofy recytował. A teraz siedzi taka młodzież, oczy zdrowe a zamiast czytać to słucha jakiejś szatańskiej muzyki prosto w ucho."
- "Oj, tak Marysiu. Toż słyszysz że to nie muzyka a ten nowy wynalazek. Książkobook czy jakoś tak, wnuczek coś mi mówił. Kolejne diabelskie nasienie. Jakaż to przyjemność była sobie tak poczytać. O, Sienkiewicza bym chętnie sobie przypomniała ale z moim wzrokiem to już niestety..."
Dyskusja się ciągnie, młodzież obrywa za lenistwo, za głupotę, za brak oczytania, za internet. Postęp techniczny to zło a to wszystko z winy tych przeklętych audiobooków. Sama przez chwilę mam wyrzuty sumienia bo w mojej komórce "Narrenturm" ma się ku końcowi, ale na szczęście nachodzi mnie chwila refleksji.
Pomijam fakt iż o alfabetyzmie społeczeństwa z lat młodzieńczych owych dam można by dyskutować, podobnie jak o przydatności recytowania na pamięć gotowych formułek. Poziom dzisiejszej wiedzy przecientnego nastolatka jaki jest, każdy widzi, winnych szukać można w nieskończoność. Moje zdanie, subiektywne zupełnie, jest takie, że poziom wykształcenia młodzieży w znacznym stopniu od owego osbnika zależy ale to już materiał na inny tekst.
Sama kocham książki. Zagrzebać się w kocyk, zaprzyjaźnić z prozą Marqueza, Pratchetta, Sapkowskiego i wielu, wielu innych. Kocham po prostu. Kocham też męża, dzieci, uwielbiam gotowanie, rękodzieło. Sprzątać nie lubię ale porządek już tak, więc też uskuteczniam. I jakoś tak za cholerę nie idzie pogodzić tych pasji, miłości i obowiązków. 

Eureka!!! Audiobook! Prasuję a w tle trylogia husycka. Córka prosi o bajkę a ja piszę artykuł na wczoraj - Miś Uszatek w wersji audio spieszy z pomocą. Mąż słucha do snu, mama szwaczka przy maszynie, na słuchawkach.
Pomimo fascynacji tym darem techniki czytam sama, czytam córkom a Pan Mąż bije rekordy w pochłanianiu słowa pisanego mimo dysfunkcji zwanej dysleksją. Przepraszam że jako pedagog i pasjonat książek nie grzmię i nie pluję, nie klnę że młodzież słucha.

Pani Marysi natomiast polecam Sienkiewicza w wersji mobilnej, wszak z mych obserwacji wynika że słuch ma niczego sobie.

piątek, 4 kwietnia 2014

Duże serce decoupage

Nadal w wiosennym klimacie



Etapy wykonania:
- biała farba akrylowa
- motyw z papieru do decoupage przyklejony klejem na bazie wody (gęściejszy niż do serwetek)
- motywy z serwetek przyklejone klejem na bazie wody
- przycieranie
- kilkakrotne lakierowanie błyszczącym lakierem akrylowym



czwartek, 3 kwietnia 2014

Chustecznik decoupage

Wiosna, wiosna  w sercu, domu i pracowni.
Przedstawiam chustecznik z wiosennymi bzami.







Kolejne etapy wykonania:
- biała farba akrylowa
- serwetki przyklejone klejem na bazie wody
- przycieranie
- kilka warstw akrylowego lakieru błyszczącego

wtorek, 1 kwietnia 2014

Wyższa Szkoła Melanżu

Polak nie wielbłąd, napić się musi. Nie, nie. Wcale nie kpię i nawet się nie czepiam. Ba! Ja nawet sama czasem coś tam sobie wiecie. Ale nie o ilość tu chodzi.
Mimo że nie jestem jeszcze najstarszym próchnem to jednak robię się sentymentalna i tak kulturalnie pierwsze swoje procenty wspominam. Tak, właśnie. Bo pić trzeba umieć. Z kim, jak, gdzie, kiedy. I ile. Wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, a przynajmniej można było trafić pod skrzydła autorytetów co i po łapie trzepnęli i nie zostawili zataczającego się kompana na zatracenie, na siarczystym mrozie. Człowiek wracał do domu po całonocnej imprezie, uśmiechał się szeroko do zaspanej mamusi i dumny był że prosto stoi.
Mało tego. Wchodził do pokoju (własnego), rozbierał się (posiadał bieliznę) i kładł do łóżka (sam). Czasem tylko słyszał tajemnicze "Ciiiii" wypowiadane własnym rozweselonym szeptem. Jeśli uczeń nie był zbyt pojęty i któryś z powyższych etapów nie przebiegł w sposób wyżej opisany to z pokorą znosił niewybredne uwagi majc nadzieję że nie podsycana iskra nie zapłonie. W przyszłości natomiast baczył ile czego w gardło wlewa.
Wspominam te czasy z nostalgią i wdzięczna jestem że ominął mnie żenujący etap w rozwoju młodego człowieka, polegajacy na piciu byle czego, byle jak, z byle kim. Oby dużo.
Kolejny obywatel oznajmił światu że ukończył z wyróżnieniem Wyższą Szkołę Melanżu.

Gratuluję - nie powiem.

środa, 26 marca 2014

Zmęczenie

Odpocznę. Zaraz odpocznę. Taka mantra powtarzana nieustannie. Tylko jeszcze...
Odpocznę to znaczy? Wyśpię się? Legnę pod kocem? Przeczytam książkę? Kuszące, kuszące. 
Więc na mój dzień składa się pranie, sprzątanie, gotowanie, spacer z dziećmi, spacer z psem, zakupy, czytanie bajek, robienie kanapek, planowanie, szybkie sprawdzanie poczty, załatwianie spraw bieżących. I obietnica. Że jutro odpocznę.

To teraz wyobraźmy sobie wymarzony dzień kiedy to odpoczywam bez zgiełku, harmidru, bez oczekiwań. 
Budzą mnie promienie wysoko już zawieszonego słońca. Przeciagam się leniwie i powoli w mej głowie kiełkuje myśl o śniadaniu. Trudno, idę i robię sobie jakąś kanapkę i popijam szklanką wody. Wracam do łóżka, czytam gazetę lub ksiażkę. Ciekawy fragment - zapamiętać. Obiadu robić nie muszę, tak jak i nie muszę robić się na bóstwo. Mam czas na bloga, na eseje, na konkursy, na szukanie książek i cekawych przepisów kulinarnych. Wygrałam zieloną herbatę i audiobook "Poczytaj mi mamo".
Zaraz... Nie ma męża z którym zapamietanym cytatem mogę się podzielić, który będzie cieszył się z moich wygranych, sukcesów. Nie ma córki czekającej na kolejną pozycję w biblioteczce. W połowie przepisu uświadamiam sobie że przecież nie lubię dyni. Ba! Przecież nie gotuję, bo sobie kulinarnej niespodzianki nie zrobię. A zielona herbata obrasta pajęczyną w najciemniejszym kącie szafki. 

Mam ciszę, nie mam obowiązków, mam czas, mam spokój. I jestem zmęczona, tak naprawdę zmęczona. Samotnością.
Zmęczeniem którego nie da się odespać.

niedziela, 16 marca 2014

Pszczółki me...

Wiosna, wiosna choć wilgotna. Nadchodzi i chyba łagodzi obyczaje, i lęki też. Przed wszystkim co posiada żądło uciekam gdzie pieprz rośnie. W ubiegłym roku po moim pokoju późnym wieczorem szalał rozjuszony szerszeń za nic mając zasady dobrego wychowania, moje przerażenie, Sofię i Małą naprawdę wtedy maleńką.
Jednak przyznacie, że ten pasiak wygląda dość niewinnie :)





czwartek, 27 lutego 2014

wtorek, 25 lutego 2014

Magia prysła

Z szóstką weidera było mi całkiem dobrze. Kryzys nastąpił przy ośmiu powtórzeniach ale dalej było tylko lepiej. Nie tylko bez problemu wykonywałam ćwiczenia ale też czerpałam satysfakcję z systematycznego ruchu.
Niestety lekki ból pleców wczoraj przerodził się w silne "rwanie" kręgosłupa i nadal się utrzymuje. Nie mam pewnosci że jest on spowodowany ćwiczeniami ale zdrowy rozsądek zwyciężył - Pani Szóstce dziękujemy.
Żałuję, bo kondycyjnie i psychicznie dawałam radę, szkoda przerywać.

I szukam alternatywy :)

niedziela, 23 lutego 2014

Łódki, łódeczki.

Pogoda piękna, słoneczko świeci, żal nie korzystać. Aparat w łapkę i marsz nad rzekę. I proszę. Temat przewodni: łódka zimą. 
Chcą czy też nie, są częścią krajobrazu. Jakoś tak dosłownie...








niedziela, 9 lutego 2014

Magiczna szóstka?

Nie, nie wygrałam milionów. Chociaż obstawiałam wysokie cyfry to złośliwie minęły się z tymi dającymi furę kasy.

Za to całkiem okazale rysuje się mój brzuszek. Sofia pogłaskała mnie po wystającym brzuchalu i z euforią wykrzyczała "Hurra! Mama urodzi mi braciszka tak jak sobie wymarzyłam!" Moja rodzicielka zbladła mając swoiste deja vu.

Jednak z fantem coś zrobić wypada, bo nie oszukujmy się, przybyło mi tu  i ówdzie ( a nie mam na myśli cycków i bicepsów). Diety cud? Nie wierzę - to raz, karmię - to dwa, nie lubię - trzy. A więc ćwiczenia. Siłowni w okolicy brak, czasu zresztą też. Bieganie w błotsku mnie nie kręci. Pomysłów miałam jeszcze kilka aż w końcu postawiłam na aerobiczną szóstkę weidera.

Dzień piąty treningu 6 weidera i kilka uwag:

  • Różne źródła podawały różne warianty więc opieram się  na źródle: http://www.6weidera.com/ Tam można znaleźć opisy ćwiczeń i ich harmonogram. 
  • Poza zaletami w postaci efektu końcowego wymienia się wady - monotonność i obciążenie kręgosłupa. Pierwszy minus da się zignorować a jak zareagują plecy zobaczymy. Jeśli stawią opór przerwę ćwiczenia.
  • Już od pierwszych dni czuć lekki ból brzucha ale w stylu "działa" a nie "nie mogę się ruszać".
  • Od trzeciego dnia podczas ćwiczeń czuć ciepło tam gdzie wg wszelkich praw anatomii powinny znajdować się nasze mięśnie brzucha.
  • Warto zadbać o spokój w trakcie ćwiczeń bo towarzystwo ludzi, zwierząt i alarmujący dzwonek telefonu w pył obrócą nasz wysiłek.
  • Grupa wsparcia motywuje jednak jeśli opóźnia moment startowy nie czekajmy. Do dzieła!






wtorek, 28 stycznia 2014

"Sezon Burz" cytatów część II

Tym razem złote myśli Koral - czarodziejki.
"Medykom, nie znającym magii - wycedziła czarodziejka, zakładając szew - powinno się jednak zabronić praktykować . Wykładać w uczelni, owszem. Zszywać zwłoki po sekcji, tak. Ale do żywych pacjentów nie powinno się ich dopuszczać."
Cięta riposta :

"Próżno jednak smucisz się, drogi Pinety, sądząc, że wiązało się to z wyrzeczeniami, cierpieniami, kłopotami i turbacjami. Nie było aż tak źle. Geralt to w rzeczy samej istny konglomerat przywar. Odkryłam w nim - sine ira et studio - wszakże i zalety. Niemałe zalety, zaręczam, niejeden, gdyby wiedział, toby się stropił."
"Do plotek, pogłosek, szeptanek i intryg, o których piszesz, drogi Pinety, wszyscyśmy przywykli i wiemy, jak sobie z czymś takim radzić, a rada jest prosta: lekceważyć. Pamiętasz zapewne pogłoski o tobie i Sabrinie Glevissig, w czasach, gdy coś jakoby nas łączyło? Zlekceważyłam je. Tobie teraz radzę to samo."


wtorek, 7 stycznia 2014

"Sezon Burz" cytatów część I

Czekałam, czekałam i się doczekałam. Oczywiście pierwszy przeczytał Goofy, co odebrało mi połowę satysfakcji. Mimo to cieszę się jak dziecko, zapomniawszy już kunszt Pana Sapkowskiego.

"Teraz zaś, na tronie, na podwyższeniu, w sobolowym kołpaku, z berłem w ręku, król Belohun udzielał audiencji. Majestatyczny niczym żuk gnojarz na krowiej kupie."

"-Kobieta - król wyprężył na tronie chudą postać - ma prawo oczekiwać od mężczyzny tylko dwóch podarków: na lato ciąża, a na zimę łapcie z cienkiego łyka."

Tylko tyle. Więcej teraz nie zacytuję. Nie mogę. Nie mam czasu. Czytam...