poniedziałek, 30 września 2013

Pan Iwaszkiewicz i Jego teksty

"Ciekawi życia zamówiliśmy sobie peeling całego ciała w nowym hotelu SPA [...] Dali nam stringi i powiedzieli, żeby włożyć szerszą częścią do przodu. Dla mężczyzny jest to ważna wiadomość."

"Ciekawie jest tu zresztą. Kobiety godnie starsze od razu ustępują miejsca samotnemu mężczyźnie, słusznie rozumując, że jak rano musiał przyjść po mazurka, to może zacząć dusić."

"Modelki czesane są w dodatku na płask, jakby w ogóle nie miały włosów albo wyszły ostrzyżone na pałę z aresztu tymczasowego w Białołęce. Współczesne pokazy jest to zemsta gejów na kobietach."

"Doda oświadczyła, że chodzi bez majtek. Niech chodzi, jak chce, byleby nic nie mówiła."

"Kaczyński w gniewie jest piękny. <Jakże pomysłowy jest gniew w poszukiwaniu własnych powodów> - pisał Seneka, kiedy Neron został władcą Rzymu."


"Kot w pralce. Salony Jerzego Iwaszkiewicza" Jerzy Iwaszkiewicz

sobota, 28 września 2013

Janusz Głowacki o Jerzym Iwaszkiewiczu

"Jerzy Iwaszkiewicz jest człowiekiem dobrym. Cieszą go radosne ciąże Katarzyny Cichopek, Katarzyny Skrzyneckiej czy Anny Muchy. Z niedowierzaniem przyjmuje oświadczenie swojego ulubionego polityka Zbigniew Ziobry: "Jestem tylko człowiekiem". Podziela pewność Jarosława Kaczyńskiego, że wygrałby wybory prezydenckie, gdyby tylko na niego głosowano."

Janusz Głowacki - przedmowa
"Kot w pralce. Salony Jerzego Iwaszkiewicza" Jerzy Iwaszkiewicz

Od pierwszej strony książka zapowiada się ciekawie. A więc czytam dalej.



poniedziałek, 23 września 2013

Czyżby chochlik w mym domu zamieszkał?

Blog, blog, blog...
Dziś napewno już napiszę.
Poniedziałek - prozaiczny brak czasu.
Wtorek - Sophia z Małą złapały przeziębieniowego bakcyla i nie są chętne do współpracy.
Środa - Goofy padł również więc jak wyżej.
Czwartek - nawet się nie łudzę.
Piątek - Mamo, pobawisz się ze mną? Mamo, poukładamy puzzle? Kochanie, grzybki zamarynujesz? Chrzestna córko, prośbę mam... Łeeeee!!!!!!!!!!!!! Cyca chcę!!!!!!!!!! (chociaż to ostatne wezwanie słyszę codziennie :)
Sobota - Mamo, tato zabrał laptopa do pracy!!!
Niedziela - Mamo, obiecałaś że dziś tata nie weźmie laptopa!!!
Poniedziałek - Ufff. Poranek, siadam z laptopem , Mała śpi, Sophia też a i Goofy przekręca sie na drugi bok. Czas dla mnie.
Szybko sprawdzam pocztę, przerzucam wczorajsze zdjęcia na dysk i uświadamiam sobie że płyta z programem do obróbki zdjęć spoczywa gdzieś głęboko wśród gratów z remontowanego pokoju. Trudno. Teraz loguję się na bloga. Ciszę przerywa trzeszczenie dobiegające z łóżeczka a po chwili lekka nutka dekadencji rozwiewa moje ciche nadzieje.
Dzwoni telefon alerozładowana bateria spławia intruza.
Uporałam się z porannym zamieszaniem, wstającymi domownikami, śniadaniami, napisałam co chciałam i czekam na załadowanie posta.
BRAK POŁĄCZENIA Z INTERNETEM
Światła brak. Nie mam pytań.


 Na poprawę nastroju skarby Pani Jesieni :)


wtorek, 10 września 2013

piątek, 6 września 2013

Pikantna oliwa

Ślimaki w tym roku urządziły sobie ucztę w mym małym ogrodku więc plany wzięły w łeb. Mimo to się nie poddaję i już szoruję słoiki na przetwory. Tymczasem korzystając z tego że Mała śpi sporządziłam aromatyczną oliwę.

Pikantna oliwa
1/4 małej ostrej papryczki
2 ząbki czosnku
2 listki bazylii
oliwa z oliwek

Papryczkę, czosnek i listki bazylii zalewam oliwą z oliwek, szczelnie zamykam i odstawiam w chłodne, ciemne miejsce. Używam po około trzech tygodniach. Ponieważ używam świeżych a nie suszonych składników odcedzam oliwę aby pozostała klarowna.
W wersji z bazylią robię po raz pierwszy więc zobaczę  (posmakuję?) czy eksperyment się udał :)


Dzień pełen wrażeń

Ufff. Wczorajszy dzień mam za sobą.
Najpierw ryszyłam dzielnie z Małą do pediatry. A tam reprymenda konkretna bo zalecenia które dostałam w szpitalu i podczas wizyty położnej okazały się niewłaściwe. Zaowocowało to przesuszoną skórą Małej i zbyt małym przybieraniem na wadze. Grunt że odpowiedni lekarz i poprawę widać już dziś (w kwestii skóry oczywiście).
Kiedy już wylałam łzy nad brakiem zaufania do swojej intuicji, zrobiłam kilka głębokich wdechów i powoli powróciłam do pozornej równowagi zabrałam swoja gromadkę na lody. Co natychmiast wykożystała pewna osa. Była na tyle uprzejma że wbiła mi żądło w usta pod apteką umożliając Goofiemu szybkie podanie calcium. Mam więc dzis wargę jak pupa pawiana, spodziewam się gości ale przynajmniej obyło sie bez poważniejszych konsekwencji.
Próg domu przekroczyłam z ulgą, wierząc że koniec przygód na jeden poranek. Mała zrobiła słodką minkę podczas przewijania i zademonstrowała co też potrafi zrobić z naturalną bronią biologiczną. Podsumowując: poczułam sie olana to mało powiedziane...

poniedziałek, 2 września 2013

Coś dla siebie

Przez chwilę wciągnął mnie domowy wir. Wszystko pięknie ale ten blog powstał między innymi po to, żeby dać mi motywację do innych działań.
Tak powstało parę drobiazgów: