środa, 7 sierpnia 2013

Grunt to nie zwariować

Naiwnie sądziłam że dziś zrobię sobie ostatni dzień relaksu przed przybyciem Małej. Wiecie o co chodzi? Książka, zepchnięcie obowiązków na Goofiego, spacerek z Sofią...
A więc jest 21 (zegar w mym złomku stoi w opozycji), siedzę na tarasie podgryzana przez komary po tym jak uporałam się z tłumaczeniem Sofii że babcia niechcący włożyła do miski jej kolejkę elektryczną (?!), Goofiemu że NAPRAWDĘ muszę jutro zjawić się pod przychodnią o 6.30 aby pobrano mi krew a także masą innych spraw wymagających mojej interwencji.
I wierzcie bądź nie ale ci bzyczący krwiopijcy sprawiają że zaczynam mieć w nosie zburzoną ścianę w pokoju, słupek rtęci który jakoś nie chce maleć i nieustanny smród petów z parteru. 
Grunt to odpowiednia perspektywa...

Dobranoc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz